Kłamstwo z założenia jest złe, a i tak kłamiemy, wszyscy, bez wyjątku. Czasami są to niewinne, drobne kłamstewka, które właściwie nie robią większej krzywdy, zaś innym razem przybierają na wadze. Większość z nas gardzi kłamstwem, brzydzi się go, wystrzega. Dlaczego zatem pozwalamy aby nieszczerość była w naszym życiu? Dlaczego zatracamy się w kłamstwie, godzimy się by przejęło kontrolę?
Trzydziestopięcioletnia Amber, w dość poważnym stanie, trafia do szpitala. Kobieta uległa wypadkowi samochodowemu, jednak nie wiadomo, co tak naprawdę się stało – czy był to zbieg niefortunnych zdarzeń, próba zabójstwa? Kobieta za wszelką cenę stara się zrekonstruować zdarzenia i nie wpaść w pułapkę własnego umysłu, a ten bywa nieprzewidywalny. Amber nie wie, co jest prawdą, a co wytworem jej wyobraźni. Wie zaś, że jest w śpiączce i czasami kłamie.
Wszyscy jesteśmy tylko duchami ludzi, za których się uważaliśmy, i podróbkami tych, którymi pragnęliśmy być.
Debiutancka powieść Alice Feeney na pierwszy rzut oka wydaje się prostą, nieskomplikowaną historią. Akcja powieści rozgrywa się na trzech płaszczyznach czasowych: wydarzeniach poprzedzających wypadek (wtedy); teraźniejszości (teraz) w której narracja skupia się na przemyśleniach i odczuciach bohaterki; odległej przeszłości (przedtem), gdzie za sprawą pamiętnika, powstałego w 1992 roku, rysują się wspomnienia z dzieciństwa dziesięcioletniej dziewczynki. W „Czasami kłamię” nie ma miejsca na dygresyjny kurz, każdy detal jest istotny, każdy strzępek informacji łączy się z innym w (pozornie) ścisłą i metodyczną łamigłówkę.
Oparta na niepewności i domysłach fabuła, została starannie utkana z kłamstw, intryg i kontrowersji, które przeplecione przejaskrawionymi i odrealnionymi elementami, niejednokrotnie wprawiają czytelnika w konsternację. Alice Feeney sprawnie manipuluje treścią, wykazując się przy tym nienagannym sprytem – fabularny twist jest zaskakujący, niejednoznaczny i nieprzewidywalny, tempo powieści jest dobrze wyważone, historia intryguje, trzyma w napięciu. Książka wyróżnia się odurzającym, nieco mrocznym klimatem, który wzbudza niepokój. Autorka posługuje się przystępnym, płynnym i plastycznym językiem pełnym niedomówień, które stają się motorem napędowym lektury.
Zdawać by się mogło, że „Czasami kłamię” zachwyca pod każdym względem, niestety – kreacja bohaterów pozostawia wiele do życzenia. O ile głównej bohaterce została poświęcona należyta uwaga, skupiająca się wokół dobrego rysu psychologicznego kobiety uwięzionej we własnym ciele, tak pozostałe postaci zdają się być sztuczne i schematyczne. Ich zachowanie nie raz bywa infantylne, podszyte niezrozumiałymi czynnikami.
Strach przed nieznanym jest zawsze większy niż strach przed tym, do czego się już przyzwyczailiśmy.
„Czasami kłamię” to wyłożona kłamstwami, wciągająca i niebanalna powieść, oscylująca wokół analizy pogrążonego w śpiączce umysłu. Ciekawie skonstruowana fabuła, oryginalna koncepcja i zaskakujący finał powinny być satysfakcjonujące nawet dla najbardziej wymagającego czytelnika.