Jeśli lubisz mroczne opowieści z dozą brutalności, tajemnicy i domieszką baśni (jednakże w innej postaci niż myślisz) to książka, którą chcę Ci dziś zaprezentować jest dla Ciebie idealna!
Jakub Ćwiek częstuje kryminałem noir, który przenosi nas do miejsca zwanego Grimm City. Miasto jest ponure i aż kipi niebezpieczeństwem. Mieszkańcy wiodą swój beznadziejny żywot na cielsku olbrzyma, który notabene swoją smolistą krwią napędza wszelkiego rodzaju maszyny. Sprawiedliwość w tym miejscu nie ma swego wydźwięku, a błędy pozostają niewybaczone.
W mieście dochodzi do serii brutalnych morderstw, które wymierzone są w taksówkarzy, jednakże nikt nie kwapi się do tego, aby rozwikłać tę tajemnicę i odpowiedzieć na kluczowe pytanie: kto za tym stoi? Wszystko zmienia się wówczas gdy zostaje zabity funkcjonariusz Wolf. Śledztwo staje się tłem do mrocznego świata.
Boli, znaczy żyjesz.
Przebieg akcji rozwija się stopniowo – każda kolejna strona odkrywa przed nami coś nowego i gdy już się wydaje, że zaraz wszystko wyjdzie na jaw… Puff! Akcja kieruje się na zupełnie inne tory.
Klimat książki jest bez wątpienia oryginalny. Opisy miasta oraz bohaterowie wykreowani są w sposób fenomenalny!
„Grimm City” jest książką która łączy w sobie wszystko to czego można oczekiwać od pełnego mroku kryminału. Przewijające się symbole oraz odniesienia do baśni dodatkowo pobudzają wyobraźnię i nadają książce swoisty charakter. Samo zakończenie jest intrygujące, ale… czytając ostatnie słowa czułam się nieco skonfundowana i żywię głęboką nadzieję, iż autor zaskoczy nas kontynuacją powieści.
Myślę, że warto odwiedzić to miasto, poznać bohaterów oraz zatopić się w tej tłustej czerni, która długo nie pozwoli o sobie zapomnieć.