Noc jest niezwykle mistyczną i tajemniczą częścią doby. Na przestrzeni wieków, ludzkość wierzyła, że to właśnie wraz z nią do życia budzą się tajemnicze istoty; to wraz z jej nadejściem, mają miejsce nadprzyrodzone i niewyjaśnione zjawiska. Pod osłoną nocy, pojawiają się, zupełnie nagle, demony, biorące sobie za cel utrudnienie i przerażenie człowieka; żywiące się jego strachem. Do takich demonów należą Inkuby – opisywane, jako złe duchy, przybierające postać uwodzicielskich mężczyzn, zniewalające kobiety podczas snu.
Rok 1971. Jodoziory, mała wieś osadzona na terenie Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Zdawać by się mogło, że to miejsce będzie idyllicznym obrazem harmonii. Mieszkańcy wiodą tutaj spokojne życie. Pewnego dnia, do jednego z domostw, wprowadza się elegancka, starsza kobieta. Sąsiedzi są wobec niej nieufni, a i ona, choć zawsze miła i uprzejma, izoluje się. Tuż po jej przybyciu, w wiosce zaczynają dziać się dziwne rzeczy – mieszkańcy chorują, wykazują agresywne zachowania, dochodzi do morderstw i samobójstw…
Rok 2016. W pewnej małej wsi, niecieszącej się dobrą sławą, zostają odnalezione spopielone ciała małżeństwa. Oględziny zwłok nie trwają jednak zbyt długo, ponieważ niespodziewanie dom lega w gruzach. Ludzie donoszą o niezidentyfikowanym, zielonym świetle, dziwnych odgłosach oraz nawiedzonym domu, mającym wyzwalać w ludziach to, co najgorsze. Tajemnicami wioski interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia, postanawia przyjrzeć się tej sprawie. Nigdy nie przypuszczałby, że to, co odkryje, już na zawsze zmieni jego życie.
Kiedy zdajesz sobie sprawę, że źródło twojego lęku to nie bajka, strach rośnie w siłę.
Historia tajemniczej wioski przedstawiona zostaje za pomocą dwutorowej akcji – z początku lat 70-tych, oraz roku 2016. Artur Urbanowicz zachowuje równowagę, zestawiając ze sobą te dwie kontrastujące płaszczyzny. Są ze sobą powiązane, jedna nie mogłaby istnieć bez drugiej. Przeszłe wydarzenia wprowadzają czytelnika w niesamowity, niemal namacalny klimat, spowity zielonkawą mgłą.
Autor zapewnia czytelnikowi swoistą podróż w czasie, serwując zwyczaje, wierzenia i legendy, charakterystyczne dla małych miejscowości. Odkrywa karty zamierzchłych zdarzeń, które mają niebagatelny wpływ na to, co dzieje się obecnie. Po drugiej stronie barykady znajduje się trwające śledztwo. Można ulec wrażeniu, że niektóre fragmenty są przegadane, nic niewnoszące do fabuły. Jednak każdemu szczegółowi została oddana należyta staranność, wszystko znajduje się tam, gdzie powinno. Rzetelność tę, zauważyć można w konsekwencji, z jaką przeszłość wiąże się z teraźniejszością. Co za tym idzie – każde potknięcie, każda decyzja, ma swoje odbicie w przyszłości.
W powieści świetnie ukazano mentalność ludzi, dotkniętych złem. Powolny, acz destrukcyjny proces, brzemienny w skutkach, podsycany jest przez coś nieuchwytnego, niewidocznego. Wszechobecny rozlew krwi, nieczułość, zobojętnienie, ale w tym wszystkim podskórny niepokój i odczucie, że dzieje się coś niedobrego. Świat wokół przybiera odcień szarości, staje się pusty i beznadziejny.
Pisarz wie, jak zaintrygować czytelnika, jak sprawić, by pozornie oczywiste rzeczy wcale takimi nie były. Próba odpowiedzi na enigmatyczne pytania, czy dedukcja, palą na panewce. Gdy czytelnik myśli, że udało mu się przewidzieć fabułę; gdy myśli, że przechytrzył autora, ten robi niespodziewany fabularny twist, wywracając wszystko do góry nogami. Artur Urbanowicz sprawnie manipuluje, nie tylko wyobraźnią, ale i uwagą odbiorcy. Podrzuca strzępki informacji, czy wskazówek, niczego nie ułatwiając. Lapidarne stwierdzenia często stają się kluczem do poznania tajemnicy. Fabuła mknie do przodu, momentami ospale; nadprzyrodzone moce wciąż gdzieś majaczą. Finalne wersy książki udowadniają, że pisarz potrafi swą prozą wywołać skrajne emocje w czytelniku. Zaskakujące zakończenie sprawia, że to, co wydawało się jasne, zostaje brutalnie zmiażdżone pod butem niejednoznaczności.
Zło, a już zwłaszcza czynione przez człowieka, nigdy nie dzieje się bez powodu.
Zajmująca intryga to jednak nie wszystko. Historia zawarta w „Inkubie” opiera się o autentyczne ramy i odniesienia do kobiet, mających parać się czarami. Nie są to wyssane z palca przypuszczenia, czy fantazje, co dodatkowo oddziałuje na wyobraźnię czytelnika, wywołując pewną dozę niepokoju, niepewności, a nawet lęku. Artur Urbanowicz konstruuje długie, ale przy tym intrygujące i atrakcyjne opisy, pełne gawędziarskiego stylu i nienachalnego humoru.
Warto nadmienić, że autor wplótł w fabułę wątek romantyczny, który momentami wybija się na piedestał, przy czym nie tłamsi ogólnego konceptu. Przedstawienie stanów emocjonalnych bohatera budzi zaciekawienie, aczkolwiek finalnie może drażnić. Protagonista zaczyna zachowywać się infantylnie, użala się nad sobą i swoim losem, stawiając na pierwszym miejscu rzeczy, przysłaniające mu ogólne spojrzenie na daną sytuację, błędnie ją rozumiejąc. Niemniej portrety psychologiczne postaci są dobrze zarysowane, doskonale odnajdują się w nadanych im rolach.
Każdy potrafi wypowiadać słowa, które zadają ból.
„Inkub” to powieść wyrazista, zaskakująca, wyróżniająca się nieoczywistością. Artur Urbanowicz nabył niezwykłą zdolność do tworzenia złowieszczej atmosfery, stającej się solidnym filarem labiryntu przypuszczeń i niedomówień. Autor pozostawia czytelnika z pytaniami, na które ten sam musi udzielić odpowiedzi. Leniwie płynąca fabuła jest tylko zapowiedzią tego, co kryje się w mroku. To tam zamieszkuje najczystsze zło, przeczące wszystkiemu temu, co dotąd znane i odkryte.