Telepatia i telekineza są zdolnościami, które wciąż na nowo stają się obiektem zainteresowań, nie tylko naukowców, ale i nas samych. Nie da się ukryć, że wiele osób kieruje się intuicją – posiadają swego rodzaju przeczucia podpowiadające im, że w niedługim czasie może wydarzyć się coś złego. Skąd biorą się takie doświadczenia? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, a nowe teorie rosną jak grzyby po deszczu.
Gdzieś w stanie Maine, pomiędzy lasami kryje się specjalny ośrodek dla wyjątkowych i uzdolnionych dzieci. Rekrutacja przebiega dość brutalnie – dzieci są porywane i umieszczane w budynku, gdzie każdy pokój do złudzenia przypomina ich własny, jednak zdecydowanie nim nie jest. Instytut, bo tak nazwany został ośrodek, zajmuje się przede wszystkim przeprowadzaniem testów dotyczących telepatii i telekinezy. Dzieci szybko orientują się, że plakaty głoszące o „kolejnym dniu w raju” są jedynie mrzonką, a oni sami – więźniami. To miejsce ma w sobie jeszcze coś – tzw. Tylną Połowę, z której jeszcze nikt nie powrócił.
Luk Ellis jest geniuszem, doskonale radzi sobie w szkole – to błyskotliwy, miły i serdeczny chłopak. Luk jednak skrywa pewien mały sekret, o którym wie tylko on i jego rodzice – chłopiec przejawia zdolności telekinetyczne, otwierające tym samym drzwi do niemożliwego.
Wielkie wydarzenia poruszają się na małych zawiasach.
„Instytut” jest powieścią, odnoszącą się do moralności, zaznacza granicę człowieczeństwa i pokazuje, jak łatwo ją przekroczyć. Książka przepełniona jest skrajnościami i zdarzeniami wywołującymi zimny dreszcz na plecach. Stephen King pokazuje czytelnikowi, jak wykorzystanie władzy (i tego, że jest się u jej szczytu) odbija się na ludziach i otoczeniu; jak toksyczny potrafi mieć wpływ. Odwołując się do naszego sumienia sprawia, że czytelnik zaczyna odsłaniać kurtynę tego, co niezauważalne i co przeraża najbardziej – świat pełen okrucieństwa i nadużyć. Osoby odpowiedzialne za działanie instytutu – wśród których nie brak potworów w ludzkiej skórze – stawiając na pierwszym miejscu swoją wyższość, pozbawieni krzty godności i człowieczeństwa, przeprowadzają eksperymenty na dzieciach. Robią to w imię czegoś, czego sami nie do końca potrafią wyjaśnić, co budzi jeszcze większe przerażenie. Przeprowadzane testy jeżą włos na głowie, sprawiając, że i czytelnik zaczyna odczuwać swego rodzaju ból, przez co los dzieci nie jest mu obojętny.
– Wiesz, co mówią o otchłani, prawda? (…) Kiedy w nią spoglądasz, ona również patrzy na ciebie.
Stephen King prowadzi czytelnika w znanym z innych powieści tempie – momentami mozolna akcja, zwrócenie uwagi na szczegóły i detale, opisy sytuacji, które pozornie mogą wydawać się wyrwane z kontekstu. Pisarz, zaglądając do umysłów bohaterów, penetruje ich postrzeganie świata, wszystkie odczucia i myśli. To dzieci, odczuwające szereg emocji – począwszy od tęsknoty, poprzez strach, na cierpieniu kończąc. Momentami jednak można odnieść wrażenie, jakby sceneria, na której odgrywają swoją rolę, była zbyt odrealniona. Wydaje się, że zabrakło tutaj rozwinięcia warstwy psychologicznej, co rzutowało na papierowość bohaterów. Niesmacznymi mogą okazać się również polityczne wrzutki oraz to, że rozprawiając o obozach koncentracyjnych autor pomija nasz kraj, pisząc, że ginęli tam wyłącznie Żydzi, Romowie czy homoseksualiści.
(…) wydaje nam się, że żyjemy, ale to nasze życie wcale nie jest prawdziwe. To tylko gra cieni i bardzo się ucieszę, jak wreszcie zgaśnie światło. W ciemności wszystkie cienie znikają.
„Instytut” jest zlepkiem elementów tworzących razem mieszankę wybuchową. Stephen King umiejętnie lawiruje pomiędzy kolejnymi wątkami, nadając im odpowiedniego wyrazu. Autor dobrze nakreśla atmosferę i klimat – nie tylko ośrodka, ale i całego otoczenia. I choć momentami fragmenty mogą wydawać się wyzute z emocji, tak finalnie tworzą harmonijną całość. Przymykając oko na niektóre potknięcia i nieumiejętne przedstawienie rzeczywistości można stwierdzić, że książka jest poniekąd gatunkową hybrydą, w której czytelnik odnajdzie horror, thriller oraz nutę obyczajówki. Autor szokuje po raz kolejny stawiając obok siebie beztroskę dzieciństwa, trudy dorastania, osamotnienie, odpowiedzialność, aż wreszcie moralność.