Ile ludzi na świecie tyle opinii i gustów – to co jednych zachwyca innych przyprawia o mdłości. W 2016 roku piątka blogerów postanowiła powołać do życia projekt 5na1 (który przez mój udział stał się 6na1). Dzięki uprzejmości osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie mam przyjemność dołączyć do niego.
Jak to mówią – nie oceniaj książki po okładce, a w przypadku „Jak pokochać centra handlowe”, nie oceniaj też po tytule. Powieść Natalii Fiedorczuk nie jest przewodnikiem po galeriach, nie opisuje pięciu sposobów na udane zakupy. Książka obrazuje macierzyństwo, a raczej jego uroki – niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
„Jak pokochać centra handlowe” jest zbiorem scenek krążących wokół życia młodej matki. Fiedorczuk opisuje zmagania kobiet cierpiących na depresję poporodową tworząc jedną, dość niespójną historię. Zarys fabularny został zastąpiony fragmentami opisującymi emocje, uczucia, postrzeganie zamkniętego w czterech ścianach świata, zderzenie z rzeczywistością, presję otoczenia, brak zrozumienia. Młode matki toczące batalię z depresją codziennie walczą z własnymi dramatami, są zagubione, wyobcowane. Nie rzadko pojawia się poczucie winy, zachowania kompulsywne. Zdrowy rozsądek odchodzi na dalszy plan, bolesne doświadczenia odciskają swoje piętno, które przekłada się na frustrację. Nie oznacza to jednak, że kobieta z depresją poporodową jest złą matką – absolutnie. Ona po prostu nie potrafi pogodzić się ze zmianami, które zachodzą w jej życiu. Opisane stany emocjonalne są największym atutem książki – pokazują, że depresja nie jest chwilowym pogorszeniem się nastroju, jest permanentną częścią wielu z nas. Autorka opisuje chorobę szczerze, autentycznie, bez zbędnego lukru. Uświadamia jak można z nią żyć, pokazuje jej różne oblicza.
Tytułowe centra handlowe są miejscem w którym kobiety otrzymują namiastkę „normalności”, kontaktu ze światem. Są przestrzenią w której można się zatracić, uciec od realiów, pobyć z samym sobą.
I o ile sam pomysł opisania tych bolesnych doświadczeń jest bardzo dobry, tak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Styl, którym posługuje się autorka nie zachwyca, przedstawione historie nie są uporządkowanie, niekiedy jakby wyrwane z kontekstu, przezroczyste.
„Jak pokochać centra handlowe” są dość specyficzną powieścią, bazującą na trudnym, acz bagatelizowanym problemie jakim jest depresja poporodowa. Fiedorczuk przedstawiła mroczną stronę macierzyństwa opierającą się na własnych przeżyciach, ale także innych kobiet. Całość jednak odebrałam dość chaotycznie – książka jest jakby niedopracowana, nie posiada klamry, która pozwoliłaby na zamknięcie wszystkiego w zgrabną całość. Niemniej książkę warto poznać choćby po to, aby przekonać się, że potrzeby matek są ważniejsze od stereotypów i oczekiwań im narzucanym.