Młoda, ambitna, pełna pasji i marzeń. Marta Merriday, debiutująca pisarka, autorka powieści przygodowo-fantastycznej – „Adler. Tajemnica zamku Bazina” – zdradza skąd zrodził się pomysł na tak nietuzinkową powieść. Serdecznie zapraszam do rozmowy!
Ewa Czuban: Marto, książka „Adler. Tajemnica zamku Bazina” liczy nieco ponad 600 stron intrygującej przygody z krwawym zabarwieniem. Proszę powiedz – skąd pomysł na taką właśnie powieść?
Marta Merriday: Pomysł rodził się stopniowo i był silnie inspirowany moimi doświadczeniami z życia na Wyspach Brytyjskich, z włóczęg po wietrznych, bezludnych górach Szkocji i wędrówek po starych angielskich lasach. Uwielbiam taką surową, groźną przyrodę. Jeszcze mieszkając w Szkocji, wymyśliłam bohatera, który przedzierałby się przez dzikie miejsca na mapie, przeżywając różne niezwykłe przygody. Tak powstał szkic Adlera — bohatera, który łączy cechy mojego ulubionego Davida Attenborough, ale również Indiany Jonesa i Sherlocka Holmesa 🙂
Potem przeprowadziłam się do Anglii. Pamiętam swój pierwszy dzień pracy w jednym z tamtejszych parków narodowych. Przyjechałam do małego miasteczka w środku dziczy i zobaczyłam wspaniałe, mroczne ruiny starego zamczyska. Od razu pomyślałam, że będzie to świetne miejsce akcji jakiejś tajemniczej historii. Tak powstał w mojej głowie zamek Bazina. Stale rozwijałam jego fikcyjną historię, nie dawał mi spokoju, bo okazało się, że z okna w moim nowym miejscu pracy mam widok właśnie na ten zamek. Zamek Bazina 🙂
Wspominasz, że pomysł rodził się stopniowo… Ile zatem trwała praca nad powieścią?
Gromadzenie pomysłów i inspiracji trwało kilka lat (dwa, może trzy?). Ich spisanie i ułożenie w powieść zajęło mi około pół roku, przy czym była to wielogodzinna praca, od rana do późnej nocy. Mimo olbrzymiego wysiłku, jaki musiałam wtedy włożyć, miło wspominam ten okres 🙂
Czy wykształcił się wówczas u Ciebie jakiś pisarski nawyk? Przyznam, że zawsze ciekawią mnie takie “pisarskie zwyczaje”…
Do pisania potrzebuję ciszy i spokoju, dlatego nieustannie ich poszukuję. Właściwie od kilku lat jestem w podróży, mieszkałam w paru różnych krajach. Nie lubię pośpiechu, slow life to jest to 🙂 Kiedy wokół mnie panuje cisza, zamykam się w świecie moich powieści. Nie narzekam na brak weny. Pisanie jest dla mnie najważniejsze. Robię to od lat, choć dopiero niedawno przyszło mi na myśl, że mogłabym się dzielić moimi opowieściami z innymi czytelnikami 🙂 Nie mam żadnych specjalnych rytuałów, choć wieczorem lubię sobie polać odrobinę whisky. Nie wiem, czy to pomaga w pisaniu, to raczej taki nawyk z czasów, gdy za moim oknem szumiały zimne, szkockie wichry.
Zdradzisz w jakich krajach mieszkałaś? Czy i one stały się jakąś inspiracją, którą można znaleźć w Twojej książce?
Nowe miejsca zawsze są dla mnie inspiracją do kolejnych opowieści. Pierwszy tom przygód Adlera powstał, kiedy żyłam w Wielkiej Brytanii, choć zawarłam w nim też doświadczenia z innych moich podróży. Po wyjeździe z Krakowa, początkowo, jak Adler, studiowałam i mieszkałam w Edynburgu. Po paru latach przeniosłam się na południe Anglii, do West Sussex, gdzie, jak wiesz, rozgrywa się większa część akcji powieści. Kolejnym dłuższym przystankiem była niemiecka Bawaria, gdzie z kolei narodził się pomysł na mój anglojęzyczny debiut, nad którym aktualnie pracuję. Zdradzę, że następna powieść pewnie będzie się działa w Australii, więc możesz zgadnąć, gdzie mnie teraz poniosło 🙂
Jestem pod wrażeniem! To wspaniałe, że łączysz podróże z pisaniem, że przenosisz część miejsc, które w jakiś sposób Cię urzekły, do książek. Dzięki temu czytelnicy, nie będąc na miejscu, mogą zwiedzić dany zakątek świata w wyobraźni 🙂 Wspominasz, że piszesz powieść w języku angielskim. Czy uchylisz rąbka tajemnicy i powiesz, o czym będzie ta książka i czy polscy czytelnicy będą mogli po nią sięgnąć w swoim rodzimym języku?
Najnowsza powieść jest nieco inna od „Adlera”, powiedziałabym, że dużo mroczniejsza, być może dlatego, że jej centralną postacią jest w zasadzie anty-bohater — młody, zbuntowany niemiecki strzelec, który wyłamuje się ze świata elit, skuszony obietnicą niesamowitej przygody w magicznym Lesie Bohemskim. W pracy nad tą powieścią trochę przydało się moje doświadczenie z członkostwa w bawarskim klubie strzeleckim 🙂 Bardzo bym chciała, aby polski czytelnik również poznał tę historię. Na razie nanoszę ostatnie poprawki na wersję anglojęzyczną, zobaczymy, co będzie dalej.
Nie pozostaje mi nic innego jak trzymać kciuki za owocną pracę! Mówisz o swoim doświadczeniu w klubie strzeleckim, skąd takie zainteresowanie? Mam wrażenie, że rzadko spotyka się kobiety lubujące się w podobnych pasjach.
Strzelectwo to fantastyczny sport: pozwala trenować opanowanie, koncentrację i samodyscyplinę, zwiększa również pewność siebie. Na pewno jest to też sport dla ambitnych — liczy się tylko strzał w środek tarczy. Jak pewnie zauważyłaś, wielu moich bohaterów potrafi sprawnie posługiwać się bronią. Nie wynika to z mojej pasji do broni samej w sobie — uważam po prostu, że broń jest naturalnym atrybutem bohatera, który przedziera się przez wykreowany przez mnie świat dzikiej i nierzadko groźnej Przyrody.
Pozostając w temacie bohaterów… Adler – protagonista – to młody chłopak, którego kreacja jest bardzo wyrazista, pełna barw. Można odnieść wrażenie, że został żywcem wyjęty z realnego świata. Czy tak w istocie jest?
Ha, ha, lubię sobie myśleć, że Adler to mój alter ego 🙂 Kiedy wchodzę do świata tej powieści, staję się Adlerem — zapalonym zoologiem, miłośnikiem dzikich przygód i podróży. W rzeczywistości podobnie jak Adlera, ogromnie interesuje mnie świat zwierząt, uwielbiam spędzać długie godziny w muzeach historii naturalnej i studiować oryginalne dzieła Darwina. Przygoda i dalekie podróże też nie są mi obce 😉 Adler to intrygujący i złożony bohater, taki magnes na przygody, stąd mój zamysł, aby kontynuować cykl, którego centralną postacią jest właśnie on.
Chciałam zapytać, czy interesujesz się zoologią, ale ubiegłaś moje pytanie. Zapytam zatem o pewien nietuzinkowy rytuał przedstawiony w powieści, który przejść powinni wszyscy chcący dołączyć do klubu zoologów. Przyznam, że czytając ten fragment miałam ciarki na plecach. Proszę zdradź skąd pomysł na, bądź co bądź, nieco brutalne może nawet odpychające „przejście chrztu”.
Klub Zoologów w „Adlerze” to elitarne i bardzo osobliwe bractwo. Niejako narzucało się, by nie było łatwo zostać jego członkiem. Dodatkowo, inicjacja pokazana jest z punktu osoby, której zagadnienia zoologiczne są zupełnie obce, a jej kontakt z przyrodą jest ograniczony do spacerów po parku czy ogrodzie. Dlatego właśnie, jak sądzę, „chrzest” tego bohatera robi takie wrażenie.
Przyznam się, że do tej pory, na samo wspomnienie, oblewa mnie zimny pot… Skupiając się na emocjach – jakie chciałaś przekazać czytelnikom? Czy była to chęć sprawienia rozrywki czy może chciałaś, aby odbiorca pochylił się nad zagadnieniami, zastanowił nad treścią, może odniósł ją do swojego życia?
Oczywiście wiele humorystycznych dialogów i scen tworzyłam z myślą, by rozbawić czytelnika. Może w to nie uwierzysz, ale mnie osobiście scena inicjacji wybitnie bawi, może to przez tę nieporadność bohatera, który przechodzi „chrzest” 🙂 Czysta rozrywka nie jest jednakże moim głównym zamierzeniem, jeśli mówimy już o całokształcie powieści.
Chciałam przekazać czytelnikowi moją prywatną refleksję na temat świata przyrody — tego prawdziwego, dzikiego, nie tego, który znamy z parków miejskich, choć one z kolei są znakomitym przykładem dominacji człowieka nad innymi gatunkami. Rozpanoszyliśmy się na całej kuli ziemskiej, spychając resztę jej mieszkańców do ciasnych, grodzonych zieleńców. Dla mnie świat przyrody jest zarówno piękny, jak i brutalny. Ekspansja gatunku ludzkiego jest tego najlepszym przykładem.
Chciałam również zachęcić czytelnika, by starał się dostrzegać magię i tajemniczość w zwykłych, codziennie mijanych przez niego miejscach, tak jak robię to ja. Ja zawsze sobie myślę, że w każdym z tych miejsc może się zacząć niesamowita przygoda. Jeśli będziesz kiedyś na Charlotte Square w Edynburgu, zobacz coś więcej niż zwykły zieleniec, spróbuj sobie wyobrazić to miejsce, w którym sir George przechodził brutalny i magiczny rytuał inicjacji.
Gdy tam będę wierz mi – w mojej głowie od razu zagości ten epizod. Bardzo podoba mi się to, co powiedziałaś o tajemniczości i magii mijanych miejsc. Pośpiech, jaki rządzi ludźmi często zasłania oczy na to, co wyjątkowe. Sama odkryłam kilka wspaniałych miejsc, w pobliżu swojego miejsca zamieszkania, gdy zaczęłam wychodzić na długie spacery z psem. Zaczęłam widzieć rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałam – kolorystykę drzew, nieregularność kształtów jakiegoś budynku. Podobnie mam, gdy przechadzam się po lasach, które są dla mnie, można powiedzieć, azylem. Czy i Ty masz taki azyl?
Tak: góry, las, otwarte, ciągnące się w nieskończoność przestrzenie. Szczególnie lubię miejsca magiczne, ale jeszcze nieodkryte przez masowego turystę. Oczywiście nie będą to jakieś spektakularne miejscówki, lecz tak jak powiedziałaś czasami nie potrzeba wiele: ot, droga i rząd samotnych brzóz ciągnących się wzdłuż niej. O każdej porze roku te brzozy wyglądają inaczej, są Twoim łącznikiem ze światem przyrody i Twoją oazą.
Dokładnie tak jest! I mam nadzieję, że każdy odnajdzie taką swoją oazę. Powiedz mi, kogo postawiłabyś na piedestale, jeśli chodzi o innych twórców powieści? Czy masz ulubionego pisarza/pisarkę?
Od lat na takim piedestale stawiam czołowych pisarzy rosyjskich XIX i XX wieku: Dostojewskiego, Lermontowa, Puszkina, Sołżenicyna, Bułhakowa. Tak się składa, że wiele z moich ulubionych powieści napisali rosyjscy dysydenci: Bukowski, Wojnowicz, Kaminer.
Jaka jest Twoja ulubiona książka tych autorów?
Moja wielka piątka to: „Biała gwardia” Bułhakowa, „Biesy” Dostojewskiego, „Życie i niezwykłe przygody żołnierza Iwana Czonkina” Wojnowicza, „I powraca wiatr” Bukowskiego, „Podróż do Trulali” Kaminera.
Czy zdradzisz swoje plany na przyszłość, tę pisarską oczywiście.
Mam sporo planów, nad których realizacją aktualnie pracuję 🙂 Po pierwsze, chciałabym kontynuować cykl o przygodach Adlera i jego przyjaciół. Planuję również zadebiutować na rynku anglojęzycznym moją powieścią „The King of Marksmen”. Jako że w mojej głowie mam ostatnio pełno pomysłów inspirowanych Australią, chcę też napisać jakąś lżejszą i bardziej kobiecą opowieść — miejscem akcji będzie pewnie Canberra 🙂
Trzymam kciuki za każdy pomysł i życzę, aby wszystkie powieści, spod Twojego pióra, były równie porywające co „Adler. Tajemnica zamku Bazina”. Tak na koniec… Jak zachęciłabyś, jednym zdaniem, czytelników do sięgnięcia po swój debiut?
Dziękuję bardzo 🙂
Do sięgnięcia po „Adlera” zachęcam wszystkich miłośników nietuzinkowej przygody i mrocznej intrygi, którzy mieliby ochotę przenieść się do kilku wyjątkowych, magicznych zakątków Wysp Brytyjskich.
Serdecznie dziękuję za rozmowę!
Bardzo dziękuję za miłą rozmowę 🙂
Marta Merriday, autorka powieści przygodowo-fantastycznych, absolwentka Heriot-Watt University w Edynburgu oraz Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Pisze po polsku i po angielsku. Jej debiutancka powieść „Adler. Tajemnica zamku Bazina” została zainspirowana mrocznym klimatem, surową przyrodą oraz obserwacjami codziennego życia na Wyspach Brytyjskich, gdzie autorka spędziła kilka lat. Obecnie mieszka w Canberze.