Krzywdzone dziecko bardzo rzadko dzieli się swoimi przykrymi doświadczeniami, równie rzadko zwraca się po pomoc. Tylko wprawne oko jest w stanie dostrzec, że dzieje się coś złego. Wyłapanie pewnych sygnałów staje się kluczem do tego, aby w porę zareagować. Przemoc stosowana wobec dziecka – czy to fizyczna, czy psychiczna – może nieść za sobą katastrofalne w skutkach konsekwencje, rzutujące na jego dalsze życie, a samo zniszczenie cienkiej psychicznej powłoki może zaburzyć rozwój do tego stopnia, że stanie się on nieodwracalny.
Clara to ambitna i zdolna urzędniczka zajmująca stanowisko w Ministerstwie Sprawiedliwości. Specjalizuje się w ochronie dzieci, przed przemocą domową. Ustawa, którą chce wprowadzić w życie, jest kontrowersyjna i budzi sprzeczne uczucia. Dyskusjom nie ma końca.
Haavard pracuje w szpitalu. Pewnego dnia na jego oddział zostaje przyjęty brutalnie pobity czteroletni chłopiec, który wkrótce umiera. Tuż po jego śmierci ginie jego ojciec. Policja rzuca jednoznaczne podejrzenia.
Codzienność zaczyna wymykać się z rąk, z mroku przeszłości powracają zapomniane upiory.
Obok naszego wygodnego życia istnieje brutalny świat (…).
Powieść wiedzie czytelnika przez teraźniejszość i przeszłość, uchylając rąbka tajemnicy tego, co zostało zepchnięte na skraj świadomości. Splot tych płaszczyzn tworzy ścisłą więź, dzięki której zdarzenia płynnie się przenikają, choć nie do końca wszystko tłumaczą. Główna sieć narracyjna i fabularna oscyluje wokół dwójki bohaterów – małżeństwa. Za sprawą naprzemienności perspektywy czytelnik ma szansę bliżej ich poznać. Autorka dopuszcza jednak do głosu inne postacie, dając im miejsce na przedstawienie swojego punktu widzenia. To charaktery pokrętne, zwichrowane, nie do końca oczywiste. Różnią się od siebie, choć można w nich dostrzec wiele podobieństw – skrywają tajemnice, stają się sobie coraz bardziej obcy, obdzierają codzienność ze złudzeń. Ta zaś kreuje się jako szara i ponura, wręcz bezemocjonalna.
Ważnym elementem lektury jest skupienie się na tematyce przemocy wobec dzieci, aczkolwiek czytelnik nie ma do czynienia z obszernym zarysowaniem problemu – bardziej podkreśleniem, że pojawia się on znacznie częściej, niż nam się wydaje i może dotyczyć każdego dziecka. Choć warto wspomnieć, że autorka kładzie nacisk na fakt, że społeczeństwo, jak i służby porządkowe, często mają związane ręce, lub podejmują niewłaściwe kroki w zwalczaniu maltretowania dzieci.
Książka posiada kilka dobrze rozbudowanych scen, wywołujących zainteresowanie. Niemniej emocje trzymane są na wodzy, a przebieg zdarzeń nie pozwala na ich eskalację. Autorka rzuca trudne pytanie, pozostawione właściwie bez odpowiedzi: jeśli odbierasz życie komuś, kto krzywdzi innych – czy można to usprawiedliwić? Dzięki temu koncept wydaje opierać się na ciekawie skonstruowanej intrydze, zbudowanej z kłamstw, niedomówień i tajemnic. I choć przyjęty plan jest intrygujący, tak zabrakło nieco pazura nadającego całości odpowiedniej dynamiki. Ruth Lillegraven maluje rzeczywistość bezwzględną, duszą i brudną. Sumarycznie akcja zdaje się ospała, zatopiona we mgle monotonii. Sama zagadka staje się przewidywalna, nie ma w niej pierwiastka świeżości, który mógłby przełożyć się na ekscytujące zakończenie. W moim odczuciu powieść nie niesie za sobą większego zaangażowania, może nieco refleksji.
„Odbiorę Ci wszystko” posiada aspekty psychologiczne mogące zainteresować odbiorcę i zachęcić do przemyśleń. Niestety skupienie się na portretowaniu bohaterów przełożyło się na niezbyt dobrze wyważoną dynamikę powieści. O ile lektura porusza ważne i istotne wątki, takie jak przemoc domowa, tak w moim odczuciu potencjał tej historii nie został wykorzystany. Pomimo chęci manipulacji odbiorcą, wprawny czytelnik szybko domyśli się rozwiązania utkanej intrygi, a sama fabuła nie pozostanie na długo w pamięci.