Drogi Czytelniku, czy chciałbyś poznać datę swojej śmierci? Czy myślisz, że Twoje życie wyglądałoby inaczej gdybyś wiedział, kiedy nastąpi koniec Twego żywota? Być może zdecydowałbyś się podjąć decyzje, których się obawiałeś, może zechciałbyś spełnić swoje najskrytsze i najbardziej szalone marzenia, a może wręcz przeciwnie – nie wychodziłbyś z domu sądząc, że to i tak nie ma sensu…
Wszyscy mieli wiedzieć, że życie jest niebezpieczne, a ten, kto chce przetrwać musi być silny.
On – arogancki młodzieniec pochodzący z Francji, który woli prowadzić podejrzane interesy niż uczęszczać do szkoły. Chłopak jest w stanie skoczyć z wysokiego budynku, a i tak nic mu się nie stanie. Dlaczego? Otóż nie może umrzeć. Jednak wszystko ma swój koniec… Setki lat temu jego rodzina została dotknięta klątwą rzuconą przez alchemiczkę, która spłonęła na stosie. Sacha wie, że umrze w dniu swoich osiemnastych urodzin…
Ona – siedemnastoletnia Angielka jest typową kujonką, której gotowość do poświęcenia wszystkiego, na rzecz dostania się do Oxfordu jest niewyobrażalna. Nękana bólami głowy oraz dziwnymi zjawiskami zachodzącymi w jej otoczeniu odkrywa, iż drzemie w niej potężna moc zwana tajemnym ogniem. Taylor poznaje zadziwiającą prawdę o własnym pochodzeniu…
Ścieżka dwojga młodych ludzi zostaje przecięta – nawet pomimo odległości – bowiem to właśnie Taylor została wyznaczona do pomocy w języku angielskim swojemu rówieśnikowi z Francji. Oboje mają obiekcje co do podjęcia współpracy, aczkolwiek summa summarum zawierają pakt. Z upływem czasu na jaw wychodzi, iż przeznaczenie ma dla Taylor i Sachy własny scenariusz, a spotkanie – które na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło przypadkowe – wcale takim nie jest.
To co za dnia wydaje się bezpieczne i znajome, nocą staje się całkiem obce.
Panią C.J. Daugherty poznałam przy okazji czytania serii „Wybrani”. Miałam wówczas -naście lat, dlatego seria wydawała mi się w porządku. Z upływem czasu i pojawiającymi się nowymi tomami moje zainteresowanie opadło. Dobrnęłam do połowy trzeciej części i choć książka nie była zła to jednak czegoś mi w niej zabrakło… Jednak sprawa z „Tajemnym ogniem” jest zgoła inna bowiem tą powieścią jestem zaintrygowana. C.J. Daugherty i Carina Rozenfeld stworzyły niezwykły duet, który serwuje nam nie byle jaką ucztę.
Linia fabularna prowadzona jest na dobrym poziomie, jednak niektóre podjęte wątki nie zostały wyjaśnione. Zastanawiam się czy jest to zabieg celowy, czy może zwykłe niedopracowanie? Płynne zmiany perspektyw nadają książce odpowiedniej dynamiki, a tajemnica, zagadka oraz akcja to klucz do otwarcia drzwi „Tajemnego ognia”. Już pierwszy rozdział wprowadza Cię w niezwykły klimat. Poznajesz wówczas głównego bohatera, który postanawia… Sza! Nie będę psuć Ci zabawy! W każdym razie, postać Sachy została sprawnie wykreowana. Chłopak stopniowo odkryje przez Tobą każdą swoją twarz udowadniając własną wartość. Rzecz nieco odmienna dotyczy głównej bohaterki… Taylor zwyczajnie działała mi na nerwy. Jej infantylne zachowanie doprowadzało mnie do furii, aż zaczęłam się zastanawiać czy może to ja mam jakiś problem z bohaterkami płci żeńskiej, gdyż prawie każda oddziałuje na mnie w podobny sposób. Do pozostałych bohaterów nie mam żadnych zastrzeżeń. Każda postać jest nieprzeciętna i niepowtarzalna.
Zdawać by się mogło, że miłość odegra w książce dużą rolę, jednakże autorki postanowiły zminimalizować ten wątek, za co należą się gromkie brawa! Co prawda coś kiełkuje między bohaterami – to oczywiste, jednak całą swoją uwagę skupisz na czymś zupełnie innym, wierz mi!
Niezwykle podobało mi się poruszenie wątku alchemii, która notabene odgrywa w powieści olbrzymią rolę. Ta starodawna praktyka – mająca na celu odkrycie transmutacji ołowiu w złoto, lekarstwa na wszelkie choroby czy eliksiru nieśmiertelności – zdecydowanie trafiła w mój gust.
Trzeba przyznać, że „Tajemny ogień” to powieść w której – pomimo niedomówień – nie ma czasu na nudę. Akcja porywa i przenosi w odmienną rzeczywistość, a przedstawiony świat jest dobrze wyważony. Tutaj może się zdarzyć niemal wszystko!