Umwelt to: „świat przypisany do konkretnego podmiotu, może mieć wpływ na nasze sny i podświadomość. I odwrotnie.”* Ta teoria została zapoczątkowana przez Jakoba Johanna von Uexkülla, który uważał, że każda żywa istota posiada swój własny, osobliwy Umwelt, za sprawą którego w określony, wyjątkowy dla siebie, sposób odbiera otaczający go świat.
W parku zostaje znalezione ciało młodej nauczycielki. Jedynym śladem, jaki pozostawił zabójca, jest niepozorny motyl znajdujący się w kieszeni płaszcza ofiary. Sprawą kieruje doświadczony komisarz Adam Berger, którego przeszłość skrywa bolesną tajemnicę.
Seria kolejnych zabójstw wstrząsa miastem i rzuca cień na życie młodego lekarza Tomasza Witkowskiego. Piętno morderstw odciska się na jego uporządkowanej egzystencji. Młody lekarz, z uporem maniaka, chce poznać prawdę, jednak aby ją odkryć, musi szukać nie tylko w otaczającej go rzeczywistości, ale i w świecie, który wypełnia jego sny.
Tymczasem śledztwo tkwi w martwym punkcie: ofiar nic ze sobą nie łączy, sprawca zaciera za sobą każdy ślad, nie popełnia błędów. Pozostawia po sobie jedynie trofea w postaci motyli. Czas ucieka, na szali ważą się kolejne życia, a jeden niewłaściwy ruch może drogo kosztować.
Wiele razy obcowałem ze śmiercią. Na ogół stałem z boku i podpierałem ściany, usiłując odtworzyć jej taniec na podstawie kroków, które zostawiła. Tym razem ściskałem ją za rękę i prowadziłem wydeptanym w myślach szlakiem.
Fabuła powieści jest typowo kryminalna – czytelnik zgłębia tajniki prowadzonego śledztwa, obserwując dwie strony medalu: nieudolne poczynania policji, niemającej żadnego punktu zaczepienia, motywu czy powiązań między ofiarami, oraz świat po drugiej stronie jaźni. Świat, który tak podobny do naszego, zakrzywia rzeczywistość, nie pozwalając na oderwanie prawdy od kłamstwa. Ten świat został skrojony na miarę schizofrenika, który zakuty w kajdany własnego umysłu, nie potrafi odróżnić jawy od snu.
Przejścia przez równoległe płaszczyzny i kontrast, rysujący się pomiędzy trwającym śledztwem a majakami jednego z bohaterów, stają się punktem, który zdecydowanie intryguje, aczkolwiek warstwa ta przypomina czasem dość chaotyczny szkic. Akcja powieści rozlega się dość sprawnie, choć między wiersze wkrada się zalążek miałkości.
Misternie utkana intryga nie jest jednak największym plusem powieści. Tym, co wyróżnia książkę, jest duszny i mroczny klimat, nasączony niesamowitym stylem narracyjnym, majestatycznym, pobrudzonym wulgaryzmami językiem i zachwycającym żonglowaniem słowem. Przemysław Żarski umiejętnie buduje śliską atmosferę, wzbogacając scenerię sugestywnymi, niekiedy niemal lapidarnymi, opisami zbrodni.
(…) prawda jest wydrążona w środku jak drewniana lalka, a mimo to niektóre części za cholerę nie chcą do siebie pasować.
Malowane portrety psychologiczne bohaterów są doskonale przemyślane. Każda postać została wiarygodnie nakreślona, przez co czytelnik ma wrażenie, że protagoniści, jak i antagonista, zostali żywcem wyjęci z naszego otoczenia. Przemysław Żarski pokazuje samo życie – od podszewki – nie barwiąc go przy tym zbędnymi kolorami. Autor przecina utarte szlaki gatunkowe, nadając im nieco świeżości. „Umwelt” skrywa w sobie drugie, nieoczywiste dno, stające się polem do subiektywnej interpretacji. Zakończenie powieści niestety nie satysfakcjonuje i pozostawia pewien niedosyt.
Twarz w szkle była czystą kartą, na którą naniósł mapę życia.
„Umwelt” nie jest powieścią prostą, wymaga od czytelnika szczególnej uwagi, aby chaotyczne majaki stały się – na miarę możliwości – klarowne. Przemysław Żarski przyciąga pomysłem, zachwyca podstępem, hipnotyzuje słowem. To tutaj czytelnik przeżyje nietuzinkową podróż po meandrach ludzkiej natury; tutaj struchleje pod naporem umysłu, który potrafi płatać figle. Trudno jednoznacznie uznać tę książkę za nie posiadającą skaz, jednak jak na debiut autor wykazał się zaskakująco wysokim poziomem płynności literackiej i językowej. Niektóre elementy fabularne wymagają jednak odrobiny dopracowania.
Definicja „Umwelt” pochodzi z książki Przemysława Żarskiego, s. 118