Studia kojarzone są z intensywnym czasem, w którym powinno się zdobywać wiedzę, mogącą pomóc nam w dalszym rozwoju. Wiążą się również z zawieraniem nowych znajomości, poszerzaniem swoich horyzontów, wymienianiem poglądów, czy nawet lepszym poznaniem samego siebie. To także czas na zdobycie pierwszych doświadczeń zawodowych, odbycie szkoleń, czy praktyk – dobrze wykorzystane, mogą stanowić bezcenną wiedzę.
Warszawa. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Pozornie spokojny dzień nie zapowiada zbliżającej się tragedii – dwie sprzątaczki odnajdują ciało profesora niecieszącego się dobrą sławą. Oto bowiem Ernest Karaś, ku uciesze współpracowników i studentów, wyzionął ducha. Sprawa nie wygląda jednak na zwykły wypadek… W chwili zdarzenia, w budynku Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych, przebywało tylko dziesięć osób. Czy ktoś z nich dopuścił się tego (nie)wybaczalnego czynu?
(…) wyciągnięcie kopyt było jedyną przyzwoitą rzeczą, jaką Ernest Karaś zrobił w całym swoim życiu.
Aleksandra Rumin
Zdawać by się mogło, że w powieści Aleksandry Rumin, śmierć profesora staje się zakończeniem pewnego rodzaju ciążącego na wszystkich fatum – beznadziejności, marazmu i smutku. Autorka w niekonwencjonalny sposób łączy ze sobą kryminał, komedię i romans, dbając o każdy walor tychże gatunków. Pierwszy plan zajmuje wątek kryminalny, wokół którego zbudowana została fabuła. Szybko jednak ustępuje on miejsca codzienności bohaterów. Widmo niewyjaśnionej śmierci majaczy gdzieś w tle, jednak bohaterowie ze wszystkich sił starają się do niego nie wracać i żyć tak, jakby nic się nie stało. Co nie jest takie trudne, bowiem ofiara nie była szczególnie lubiana… Mordercy, co prawda, nie ujęto, ale od (nie)fortunnych wydarzeń nic złego się nie wydarzyło. Po co więc wracać do przeszłości?
Zmyślnie prowadzona intryga potrafi zainteresować i zachęcić czytelnika do podjęcia tropu. Odbiorca wie, że zbrodni dopuścił się jeden z dziesiątki bohaterów. Pojawia się jednak pytanie: który? Każdy miał dobry motyw, aby pozbyć się nielubianego profesora, każdy chował jakąś urazę i marzył o tym, aby utrzeć mu nosa. Narracja nie rzuca odbiorcy w szaleńczy pościg za mordercą – czytelnik staje się obserwatorem zdarzeń. Aleksandra Rumin sprawnie myli tropy, podsyła niewyraźne, czy niejednoznaczne wskazówki, niczego nie ułatwiając. Finalna odpowiedź zaskakuje, aczkolwiek, w moim odczuciu, jest nieco przerysowana. Niemniej nie psuje to satysfakcji płynącej z lektury.
Czasowy przeskok pomiędzy zdarzeniami frapuje i przyciąga uwagę. Akcja pierwszej części książki ma miejsce w roku 2006, kiedy to dochodzi do morderstwa, druga zaś, skupia się na roku 2018 i ukazuje sylwetki tych samych postaci, jednak jakby odmienionych. W przedstawionej historii nie mamy do czynienia z bogato rozbudowanymi rysami psychologicznymi postaci – autorka bardziej skupia się na tym, jak zmieniło się ich życie, jak poradzili sobie z, bądź, co bądź, zamierzchłą traumą. Postacie te są na tyle sympatyczne, że nie da się ich nie lubić. Owszem, są nieliczne ewenementy, ale i w nich czytelnik może odnaleźć to mistyczne „coś”. Dzieje się tak za sprawą podziału perspektyw, gdzie każda postać ma swoje miejsce; opowiada własną historię.
„Zbrodnia i Karaś” to krzywe zwierciadło rzeczywistości, skąpane w hektolitrach absurdu z groteskową posypką. To swoista parodia kryminału ale jakże udana! Nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, czy zwroty akcji tylko dopełniają ten obraz. Należy podkreślić, że historię traktować trzeba z dużym przymrużeniem oka. Debiutantka rzuca humorystyczny cień na środowisko uniwersyteckie, czasem je obnażając. “Zbrodnia i Karaś” to dobrze poprowadzona książka stająca się gatunkową hybrydą. Choć więcej w niej absurdu i humoru, tak staje się ciekawą propozycją na jeden wieczór.